Byłem akurat w stolicy. Zwiedzałem raczej niż pracowałem, ale aparat miałem. No i akurat dziewczęta przed siedzibą premiera hałasowały. Miały tam wszystko doskonale zorganizowane. Była stołóweczka, były warsztaty, był po prostu czas na kawę, papierosy i rozmowę. Wydawało się, że raczej odpoczywają niż ciężko pracują. Zdaje się, że coś wywalczyły – słusznie zresztą, ale mam wrażenie, że ten czas spędzony w namiotach w środku Warszawy będą miło wspominać. Oby tylko głodówki nie odbiły się na zdrowiu tych kobiet.