Kolejny udany wyjazd z Jackiem i Dorotami. Jak zwykle okazuje się, że to nie miejsce lecz ludzie sprawiają jak się czujemy. Tak było i tym razem. Bez napinania, krok za kroczkiem oglądaliśmy po raz kolejny stolicę południowych sąsiadów i oglądając znane nam już miejsca wcale źle się z tym nie czuliśmy. Pomimo weekendu liczba turystów nie przytłoczyła nas swym ciężarem, a wietrzna styczniowa pogoda nie odmroziła paluszków. Mnie doskwierał brak weny do pracy twórczej, ale cóż – podobno nie można mieć wszytkiego…
Zaintrygowały mnie szczególnie dwie ostatnie foty.
O co chodzi? Goście ida na ścięcie? Kto im taka krzywdę zrobił? A co autor miał na mysli mówiąc, że nie można miec wszystkiego? Nie rozumiem w swej ułomności.
Hej 🙂
To nie Twoja ułomnosc lecz moje skróty myślowe czynią z podpisów czasem bełkot niezrozumiany. Chciałem powiedzieć, że wyjazd był bardzo udany, ale z pracy jako fotografa nie jestem zadowolony. A panowie na ostatnich zdjeciach to wartownicy. Ich nieciekawy wyraz twarzy jest adekwatny do pracy jaką wykonują: stoją nieruchomo przez kilka godzin, a niezbyt rozgarnięci cykają sobie foty z nimi. Wspólnie Jackiem (patrz „Z dna oka”) szczerze współczujemy tym biedakom.
Fiu fiu fiu… weny na fotografowanie nie miales, ale pomysl na fotki bardzo fajny… (: