A cóż to ja mogę powiedzieć o Adamie Makowiczu? To, że było genialnie? Przemiło? Że zagrał dla nas Johny jedenaście palców? To niczego nie zmieni. Każdy, kto był i tak wie, że coś takiego szybko na naszym terenie się nie powtórzy, o ile powtórzy się w ogóle…Przyznam, że z reguły nie słucham muzyki, w której nie występują perkusiści. Tutaj Mistrz przez półtorej godziny bawił, czarował i urzekał. Sam. Życzyłbym sobie więcej takich spotkań.